1. Droga do kapłaństwa
Ks. Marek Sobiłło urodził się 25 kwietnia 1976 r. w Łaszczowie, jako syn Tadeusza i Marii z d. Iwan. Pochodził z katolickiej rodziny rolniczej. Na świat przyszedł jako piąte dziecko z siedmiorga rodzeństwa. 6 czerwca 1976 r. otrzymał chrzest w kościele parafialnym pw. św. Jacka w Horodle. W 1983 r. rozpoczął naukę w szkole Podstawowej w Horodle. W tym samym roku idąc śladem starszego brata rozpoczął służbę przy ołtarzu jako ministrant, a następnie jako lektor. 22 września 1990 r. przyjął sakrament bierzmowania udzielony mu przez bpa Jana Śrutwę. Liceum Ogólnokształcące im. Unii Horodelskiej ukończył w czerwcu 1995 r. uzyskując świadectwo dojrzałości. Przez kolejne dwa lata kontynuował naukę w Policealnym Studium Zawodowym w Lublinie. 1 października 1997 r. rozpoczął formację w Wyższym Seminarium Duchownym Diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej i studia filozoficzno-teologiczne na KUL. 20 listopada 1999 r. przyjął strój dochowany w katedrze zamojskiej, następnie posługę lektora i akolity. Jako alumn czynnie włączał się w duszpasterstwo diecezjalne. Brał czynny udział w pieszej pielgrzymce na Jasną Górę, pomagał podczas rekolekcji oazowych ruchu „Światło-Życie”, oraz kolonii profilaktyczno-terapeutycznych organizowanych przez Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży w Trzęsinach. Wszyscy oceniali go jako człowieka bardzo gorliwego, odpowiedzialnego, obowiązkowego, solidnego, zaangażowanego we wszystko, oddanego bez reszty na służbę innym. Był bardzo kontaktowy, pięknie współpracował z duchownymi i świeckimi, bardzo dużo czasu spędzał na osobistej modlitwie, często odmawiając różaniec. 6 kwietnia 2002 bp Mariusz Leszczyński udzielił mu święceń diakonatu, zaś 7 czerwca 2003 r. przyjął święcenia prezbiteratu z rąk bpa Jana Śrutwy w katedrze zamojskiej.
2. Praca duszpasterska oraz świadectwo choroby
Ks. Marek posługę kapłańską pełnił jako wikariusz tylko w dwóch parafiach: Łukowa (od 18 VI 2003 r. do 22 VI 2009 r.), oraz Majdan Sopocki (od 22 VI 2009 r. do 28 IX 2011 r.). 25 listopada 2011 roku pisał do bpa Wacława Depo: „uprzejmie proszę o zwolnienie mnie z obowiązków duszpasterskich wikariusza parafii Majdan Sopocki i wyrażenie zgody na zamieszkanie w Domu Księdza Seniora w Hrubieszowie. Prośbę swoją motywuję tym, iż mając na uwadze stan zdrowia i charakter pracy duszpasterskiej, jestem narażony na infekcję wirusową, co może skutkować poważnym uszczerbkiem na zdrowiu w dalszym moim leczeniu choroby nowotworowej”. Pasterz diecezji przychylił się do jego prośby, wyrażając zgodę na zamieszkanie w Hrubieszowie, dziękując jemu za gorliwą pracę duszpasterską, pomimo doświadczenia choroby, życząc silnej nadziei w dźwiganiu swego życiowego krzyża.
Sam ks. Marek pisał o swej chorobie: „Wyrażam wdzięczność Bogu za wszelkie doświadczenia w moim życiu, szczególnie związane w ostatnich trzech latach z moim stanem zdrowia. Chcę podziękować tym wszystkim, którzy mnie wspierali słowem, obecnością i jakąkolwiek pomocą, a przede wszystkim modlitwą i ofiarą. Tym, którzy byli przy mnie fizycznie i duchowo, jak również tym o których pomocy wie jedynie Bóg. Jeszcze raz mówię Bóg zapłać za wszelkie dobro. Moja choroba zaczęła się od wrzodów na żołądku. 24 listopada 2008 r. z bólem żołądka znalazłem się w szpitalu w Biłgoraju na oddziale chirurgicznym. Tu okazało się, że pękł wrzód i rozlał się na zewnątrz, co spowodowało zapalenie wyrostka i otrzewnej. 25 listopada 2008 r. poddany zostałem operacji. Pobrano wtedy wycinki z żołądka i wyrostka robaczkowego do badań histopatologicznych. Badania nie wykazały obecności komórek nowotworowych. W wyniku powtarzającego się bólu podczas przełykania pokarmów, 22 grudnia 2009 r. udałem się na kolejne badania gastroskopii do Lublina, gdzie pobrano wycinki z owrzodziałego nacieku na przedniej ścianie żołądka. Jednak i te wyniki okazały się niedokładne, ze względu na obecność komórek martwiczych. Dlatego za radą i pomocą mojej rodzonej siostry Doroty Osmańskiej udałem się na kolejne badania do szpitala Bielańskiego w Warszawie. Tu okazało się, że owy owrzodziały naciek na przedniej ścianie żołądka i zamykający światło przełyku ma charakter nowotworu śluzowo-komórkowego żołądka – typu rozlanego, wg Laurena IV stopnia zaawansowania klinicznego. Podczas pobytu w Wojewódzkim Szpitalu Chirurgii Urazowej św. Anny w Warszawie, 28 stycznia 2010 r. została przeprowadzona operacja, podczas której usunięto u mnie liczne węzły chłonne, lewy płat wątroby, śledzionę, część trzustki, całość żołądka oraz zastosowano zespolenie przełykowo jelitowe na pętli Roux-Y. W szpitalu przebywałem do 7 lutego 2010 r., a następnie przewieziono mnie do Kliniki Onkologii i Hematologii MSWiA w Warszawie, gdzie zostałem poddany chemioterapii, która trwała 6 cykli, każdy przez pięć kolejnych dni ciągłego wlewu chemii. Odstępy czasowe pomiędzy początkiem jednego cyklu, a początkiem drugiego trwały trzy tygodnie. Ostatni cykl chemioterapii zakończył się 31 maja 2010 r. Obecnie nadal jestem pod stałą kontrolą lekarzy i przechodzę okresowe badania kontrolne mające na celu wykluczenie nawrotu raka. Czuję się dobrze, ale organizm do końca nie odbudował jeszcze swojej odporności i sprawności. Pragnę zaznaczyć, że wszystko przez co do tej pory przeszedłem nie jest dziełem przypadku, lecz uważam, że w tym wszystkim jest jakiś Boży plan dla mnie i przez to, Bóg do czegoś mnie przygotowuje. Na razie jeszcze nie wiem do czego. Wierzę, że jakieś dobro z tego wyniknie i chcę w pełni z wolą Boża się zgodzić co dotyczy mojej osoby, Bóg wie najlepiej. Jemu niech będą dzięki i chwała”. Tak pisał o swoim doświadczeniu choroby ks. Marek półtora roku przed śmiercią, która nastąpiła we wtorek, 23 października 2012 r. w Szpitalu przy ul. Jaczewskiego w Lublinie.
3. Uroczystości pogrzebowe
Uroczystości żałobne rozpoczęły się we czwartek (25 października br.) o godz. 15.00 eksportą ciała z domu rodzinnego (przy ul. Wały Jagiellońskie 15, Horodło), do kościoła parafialnego w Horodle, gdzie o godz. 17.00 sprawowana była Msza św. żałobna za śp. ks. Marka, pod przewodnictwem bpa Mariusza Leszczyńskiego, a po niej został odprawiony różaniec.
Mszy św. pogrzebowej w piątek (26 października 2012 r.) w kościele parafialnym pw. św. Jacka w Horodle, o godz. 13.00 przewodniczył Pasterz Diecezji Bp Marian Rojek, który w homilii powiedział, że: „Jednym z charakterystycznych znaków jaki pojawia się podczas pogrzebów jest zapalony paschał, przywołujący chrześcijańską nadzieję i prawdę o zwycięstwie Chrystusa nad śmiercią. Taki sam paschał rozpalony ogniem podczas Liturgii Wielkiej Soboty, obecny był w obrzędach chrztu świętego, tu w rodzinnej parafii kiedy nasz zmarły ks. Marek został włączony do społeczności jednego, świętego, powszechnego i apostolskiego Kościoła Jezusa Chrystusa. To Zmartwychwstały Jezus Chrystus jest źródłem ludzkiej nadziei, pozwalającej w śmierci widzieć bramę do życia wiecznego, a nie tylko kres naszej ludzkiej egzystencji. Śp. ks. Marek doskonale znał obraz świata ludzkich ciemności, pośród którego zagubieni siostry i bracia szukali światła, ratunku dla siebie, dla swego życia, dla własnej wiecznej szczęśliwości. Jako kapłan i spowiednik przez 9 lat posługujący w konfesjonale, doświadczał jak wiele ludzkich serc pojednało się z Bogiem. Wreszcie w osobistym doświadczeniu człowieka dźwigającego krzyż choroby i cierpienia, wskazywał innym Chrystusa, jako światło i nadzieję życia. Jestem przekonany że ks. Marek, który był wywarzony w swoich słowach i przywiązywał wielką uwagę do tego, aby konkretnie i zwięźle przedstawiać swoją myśl, gdybyśmy go teraz zapytali: Co dla niego jest najważniejsze w postawie chrześcijańskiego życia? To podkreśliłby, iż tym co daje mu w każdej chwili największą nadzieję to pewność, że jesteśmy ludźmi zawsze oczekiwanymi przez Pana Boga w Jego wiecznym Królestwie”.
Na zakończenie Mszy św. zostały wypowiedziane słowa podziękowań wobec zmarłego ks. Marka:
Ks. prałat Andrzej Puzon – dziekan dekanatu Hrubieszów Płn.
„Nie daj mi umierać Panie w środku lata
gdy świeci słońce i wiatr kołysze wysokie zboża
Kiedy mak zakwita i tańczą na łące rumianki
Nie daj mi umierać Panie w środku lata
gdy ciepło szumią drzewa i niebo wszystkie z sobą nosi farby
Kiedy radosne koła zataczają biało-czarne jaskółki
Nie daj mi umierać Panie w środku lata…”.
Słowa Marii Dąbrowskiej odnoszą się niewątpliwie do śmierci ks. Marka Sobiłło. Bóg przyszedł do niego w samym środku lata, gdy miał 36 lat. Dla Boga istnieje tylko pełne życie, dlatego czas przechodzenia do Niego jest zawsze odpowiedni. Tak odczytujemy jego śmierć. Ks. Marek wychowany w atmosferze wschodniego artyzmu, ukazywał miłość Kościoła i kapłaństwa swoiście wrażliwie. On tą miłość na terenie hrubieszowszczyzny praktykował, jako kleryk, diakon a nawet gdy zjawiał się w Domu Księdza Seniora w Hrubieszowie, kiedyś zapukał do mych drzwi, mówiąc: „Gdybym był potrzebny, jestem księże prałacie gotów”. To z miłości do Boga, spełnianej przez miłosierdzie on część swego niewielkiego majątku, ofiarował ubogim, na seminarium i innym. Nie narzekał, nie przeklinał swego losu, choć cierpiał. Miał wsparcie w swoich kochanych rodzicach. Leopold Staff pisał: „Przywykłem do śmierci jak do snu i chleba. Śmierci tak jak wojny nauczyć się trzeba. Przywykłem do śmierci jak do pola pługi. Śmierci się nauczyć trzeba jak żeglugi. Nie boim się miecza, nie boim rozbicia. Śmierci tak potrzeba uczyć się jak życia”. Ks. Marku dziękujemy ci za tę więź z dekanatem, za twoją posługę, za twoje świadectwo prawdy i życia.
Ks. Antoni Poletij – kapelan PSK nr 4 w Lublinie w imieniu księży rodaków z parafii Horodło
„Bogu duszę, ludziom serce” – tak brzmią słowa zapisane na jednym z pomników na lubelskiej nekropolii. Słowa te ks. Marku odzwierciadlają twoje życie, które było niezgłębioną tajemnicą. Pięknie żyłeś w swoim kapłańskim życiu i tak pięknie umierałeś. Jeszcze w ostatnią niedzielę, 21 października 2012 r., o godz. 15.00, prosiłeś mnie o pomoc w sprawowaniu Eucharystycznej ofiary, w kaplicy szpitalnej przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Chciałeś ostatkiem sił odprawić Mszę św. Ja patrząc na wszystkich zgromadzonych, a szczególnie na środowisko medyczne, studentów Uniwersytetu Medycznego, widziałem jak wszyscy ronili łzy widząc, gdy kapłan na ołtarzu Pańskim składa ofiarę swego serca i życia. To była twoja ostatnia posługa kapłańska. Księże Marku twoje kapłańskie życie było ukazywaniem świętej postawy człowieka wierzącego. Nie lękałeś się śmierci, zdawałeś sobie sprawę, że zbliża się ten czas spotkania z Panem. Nie potrzebowałeś pocieszenia, ale to ty dawałeś moc i siłę innym współ pacjentom.
Ks. Zygmunt Jagiełło – w imieniu kolegów z roku święceń
Dziewięć lat temu – 7 czerwca 2003 r. u stóp ołtarza zamojskiej katedry księże Marku wraz z kolegami z roku święceń usłyszałeś słowa z ust biskupa Jana Śrutwy: „Czy chcesz coraz ściślej jednoczyć się z Chrystusem, Najwyższym Kapłanem, który z samego siebie złożył Ojcu za nas nieskalaną ofiarę i razem z Nim poświęcać się Bogu za zbawienie ludzi?” Odpowiedziałeś: „Chcę, z Bożą pomocą”. Czy przypuszczał ktoś wtedy, że Bóg dosłownie zażąda od Ciebie, złożenia swego życia jako nieskalaną ofiarę cierpienia? Widocznie znak krzyża, był Ci bardzo bliski, skoro sam wybrałeś sobie temat pracy magisterskiej: „Kapliczki i krzyże przydrożne w parafii Horodło”.
Księże Marku w imieniu kolegów z diecezji zamojsko-lubaczowskiej i archidiecezji lubelskiej, pragniemy podziękować Tobie za sześć lat studiów w seminarium, za twoją pracę, za to wszystko, jaki byłeś i co robiłeś dla Pana Boga i Kościoła. Ty zawsze miałeś czas. Nigdy się nie śpieszyłeś. Ale dziś nas wszystkich wyprzedziłeś w drodze do Pana Boga. Dziękujemy Ci za Twoje kapłańskie życie, za szczerą życzliwość, gościnność, otwarte serce dla wszystkich i to, co tak bardzo mocno utkwiło nam w pamięci, że Ty o wszystkich mówiłeś dobrze. Dziękujemy Tobie również za wysyłane do nas z okazji świat i rocznicy święceń życzenia. Byłeś zatroskany o zbawienie drugiego człowieka, aby wszystkich prowadzić do Chrystusa. Dziękujemy Ci za autentyczny przykład miłości bliźniego, której niewątpliwie uczyłaś się w domu rodzinnym od mamy i taty oraz rodzeństwa. Nie zapomnę, jak dwa lata temu odwiedziłem cię w Majdanie Sopockim, a ty z różańcem w ręku wypowiedziałeś słowa: „Uczyłem ludzi cierpieć z Chrystusem. Odwiedzałem chorych w parafii Łukowa – ponad 70 osób, co miesiąc w pierwsze piątki. Głosiłem kazania na temat śmierci, a teraz, gdy dotknęła mnie choroba nowotworowa, boję się, że mogę nie zdać egzaminu. Mogę nie wytrzymać w cierpieniu”.
Księże Marku, nasz kolego! Dziś możemy powiedzieć tobie, który już z innej perspektywy patrzysz na nas: „Wszystko w kapłaństwie nas przerasta. Do niczego nie dorastamy. Przerasta nas godność. Przerasta posługa nauczania. Przerasta posługa uświęcania. Przerasta posługa prowadzenia do zbawienia powierzonych ludzi. Przerasta nas słabych ogrom cierpienia fizycznego. Ale z Tobą, Panie Boże, możemy wszystko znieść”. To ty ukazywałeś nam swoim życiem, że bez modlitewnego dialogu z Bogiem, kapłaństwo przeradza się w zwykły zawód. Bez modlitewnego dialogu kapłan staje się zwykłym funkcjonariuszem, urzędnikiem. Kapłan rozmodlony staje się apostołem, staje się przewodnikiem dla poszukujących kontaktu z Bogiem. Kapłan rozmodlony codzienną pracą, swoje zwycięstwa, porażki, swoje osiągnięcia i swoje cierpienia zamienia na modlitwę.
Panie Boże! Przyjmij naszą wdzięczność za życie księdza Marka. My ze swej strony obiecujemy ci dar modlitwy. Dwa dni temu, 24 października, jako twoi koledzy rozpoczęliśmy Mszę św. gregoriańską, polecając Cię Bożemu Miłosierdziu. Matko Boża! Zanieś do tronu Ojca niebieskiego słowo „dziękuję” za księdza Marka i wprowadź go do grona składających wieczne dziękczynienie, tam gdzie nie ma smutku, narzekania, ani bólu, lecz pokój i radość wieczna. Spoczywaj w pokoju wiecznym.
Ks. Waldemar Kostrubiec – proboszcz parafii Łukowa
Księże Marku w miłości Boga służyłeś ludziom w kapłaństwie. Większość swego kapłaństwa przeżyłeś w parafii Łukowa. Z parafii Łukowa odchodziłeś dwa razy, pierwszy raz gdy ją opuściłeś w 2009 roku, idąc do Majdanu Sopockiego i teraz, gdy opuszczasz ziemię idąc do wiecznej ojczyzny. I choć opuściłeś nas fizycznie, nie opuściłeś naszych serc. W nich, byłeś, jesteś i będziesz obecny. Wielu z tych, którym służyłeś z całą pokorą, cichością i cierpliwością dziś jest przy tobie, aby podziękować najpierw Panu Bogu za ciebie i twoje życie. Byłeś w parafii Łukowa nauczycielem, duszpasterzem i społecznikiem. Tam pamiętają cię przy ołtarzu i w konfesjonale. Życzliwie i radośnie wspominają cię uczniowie i nauczyciele, za twój takt i szacunek wobec każdego człowieka. Z wielką wdzięcznością pamiętają o tobie chorzy, których z troską odwiedzałeś i miałeś dla nich zawsze czas. Strażacy, kombatanci, a zwłaszcza krwiodawcy są ci wdzięczni za to, że się nimi interesowałeś. Każdy z nas ma powody, by powiedzieć ci słowo „dziękuję”. To nasze podziękowanie jest też wielką prośbą do Pana Boga, by przyjął cię do grona szczęśliwych w swoim domu jako wiernego i gorliwego sługę. Księże Marku prowadziłeś nas do Boga i sam pokazywałeś jak trzeba iść, wspieraj nas, byśmy z tej drogi przez ciebie wskazywanej nie zeszli. Do zobaczenia w Domu Ojca.
Ks. Krzysztof Śniosek – proboszcz parafii Majdan Sopocki
Ks. Marku będąc w parafii Majdan Sopocki, przemawiałeś do wszystkich swoim cierpieniem, a były to najgłębsze homilie jakie mówiłeś. Zawsze byłeś pełen optymizmu i nadziei, a gdy pytałem cię o coś zawsze powtarzałeś: „Proboszczu będzie dobrze”. Żyłeś miłością do Pana Boga i drugiego człowieka. Wierzymy, że Ten który nas umiłował, Jezus Chrystus, przyjmie cię do swojej chwały i będziesz mógł z Nim przebywać. Przeszedłeś z Chrystusem drogę krzyżową, a dziś wierzymy, że razem z naszym Panem i Odkupicielem będziesz w raju.
Małgorzata Kraczek – dyrektor Gimnazjum w Łukowej
Księże Marku pracowałeś wiele lat w szkołach podstawowych w Osuchach i Łukowej, oraz w gimnazjum. Byłeś osobą nietuzinkową, zawsze życzliwy, uśmiechnięty. Miałeś dla każdego dobre słowo. Szanowany byłeś przez nauczycieli, lubiany przez uczniów. Twoje życiem było ciągłą posługą, nie tylko kapłańską, ale też i nauczycielską. Choroba przerwała twoje plany i działania. Będziemy cię wspominać, jako dobrego człowieka, który swoim sposobem bycia ujmował wszystkich za serce.
Siostra zakonna z Warszawy
Drogi Księże Marku, spotkałem cię w Klinice Onkologii w Lublinie, by pomóc tobie odmówić Liturgię Godzin, gdy sam już nie byłeś w stanie tego uczynić. Spotkanie z tobą było wielkim przeżyciem. Wiedziałam, że spotykam się z osobą świętą. Dla mnie było to jak spotkanie z Panem Bogiem. Patrzyłam na ciebie i myślałam sobie, że trochę ci zazdroszczę, bo ty jesteś już taki gotowy, taki cały Boży, taki przygotowany. Nie umiałam się powstrzymać, by zapytać ciebie Marku: Co robić, żeby kochać Boga, tak jak ty? Ty popatrzyłeś i powiedziałeś: „Nie wiem. Po prostu kochać”. Chciałabym żeby te słowa: „PO PROSTU KOCHAĆ”, były przesłaniem dla wszystkich, bo ty żyłeś miłością. Za te słowa z całego serca dziękuję tobie.
Ks. Henryk Krukowski – proboszcz parafii Horodło
Dziewięć lat temu wprowadzałem prymicjanta ks. Marka procesyjnie, do świątyni parafialnej. Witałem go i składałem życzenia. Nikt nie przypuszczał, że będą go żegnał i uczestniczył w innym wprowadzeniu i innej liturgii pogrzebowej pod przewodnictwem Pasterza Diecezji. W imieniu swoim i rodziny ks. Marka serdecznie dziękuję biskupowi Marianowi Rojkowi za ofiarę Mszy św. Księże Marku wychowałeś się przy ołtarzu, najpierw jako ministrant, potem lektor. Spodziewaliśmy się, że pójdziesz do seminarium, a tyś zrobił wszystkim niespodziankę i poszedłeś na dwuletnie studium do Lublina. Widocznie potrzebowałeś czasu, aby umocnić powołanie i zrozumieć, że za Chrystusem trzeba jednak pójść. Byłeś zawsze do dyspozycji, a przy tym pobożny, posłuszny, przyjacielski. Za wszelkie dobro dziękuję tobie, także i to, że podczas choroby, ofiarowałeś pewną kwotę pieniędzy na cele parafii, a przed samą śmiercią zdeklarowałeś się ufundować nowe sedilla do świątyni parafialnej.
Mszę św. koncelebrowało około 150 kapłanów z diecezji zamojsko-lubaczowskiej oraz lubelskiej. Uczestniczyło w niej bardzo wielu wiernych z parafii Horodło i tych gdzie ks. Marek pracował. Wszyscy pragnęli modlić się za swego duszpasterza, wypraszając dar radości wiecznej i pokoju w chwale nieba. Po zakończonej Eucharystii ciało ks. Marka Sobiłło zostało odprowadzone i złożone na cmentarzu parafialnym w Horodle. Niech Chrystus Najwyższy i Wieczny Kapłan, który powierzył mu trudną drogę krzyżową, obdarzy go udziałem w swoim zwycięstwie poprzez zmartwychwstanie i życie wieczne.
Requiescat in pace.
Opracował: ks. Zygmunt Jagiełło
ZID 21(2012), nr 4, s. 140-147