Zmarł Śp. ks. kan. Jan Borowski

1951 - 2016

Ks. Jan Roman Borowski urodził się 23 listopada 1951 r. w Biłgoraju. Sakrament chrztu świętego otrzymał 26 grudnia 1951 r. w kościele parafialnym pw. św. Marii Magdaleny w Biłgoraju (nr aktu 135/1951). Rodzice Jan i Stanisława z domu Łuszczak oraz jego rodzeństwo mieszkali w Dereźni.

W latach 1958-1964 uczęszczał do szkoły podstawowej w Dereźni, a po jej ukończeniu kontynuował naukę w Liceum Ogólnokształcącym w Biłgoraju. Sakrament bierzmowania przyjął 1 sierpnia 1964 r. przez posługę biskupa Jana Mazura.

Po uzyskaniu w 1969 r. świadectwa dojrzałości wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Lublinie. Prosząc o przyjęcie do seminarium pisał: „pragnę poświęcić się służbie ludziom i Bogu” (20.10.1969).

Rektor kościoła pw. św. Jerzego w Biłgoraju, ks. Aleksander Furmanik, w opinii do seminarium dla Jana Borowskiego pisał: „Uczęszczał gorliwie na katechizację przez wszystkie lata, odznaczał się cichością, solidnością, pobożnością, często przystępował do Komunii świętej. Pochodzi z licznej rodziny katolickiej” (25.09.1969).

Natomiast proboszcz parafii pw. św. Marii Magdaleny w Biłgoraju, ks. Jan Mróz, w świadectwie moralności alumna Jana Borowskiego zapisał: „Stwierdzam zasięgnąwszy opinii ludzi z jego wioski, że cieszy się bardzo dobrą opinią, uważają go za chłopca mało spotykanego o takim zachowaniu. Ludzie bardzo życzliwie widzą jego rozpoczętą drogę do kapłaństwa, uważając, że ma prawdziwe powołanie. Mogłem to zaobserwować, że jako uczeń szkoły średniej w Biłgoraju, po drodze wstępował do Kościoła. Miło mi o tym pisać, a jednocześnie dodać prośbę, że dałby Bóg – by kiedyś był użytecznym sługą Kościoła” (9.11.1969).   

Po każdych wakacjach, które alumn Jan spędzał w domu rodzinnym w Dereźni, proboszcz parafii, ks. Jan Mróz w lakoniczych „testimoniach” podkreślał dobre zachowanie alumna: „obowiązki kleryka wypełniał starannie, poprzez uczestnictwo w codziennej Mszy św., nabożeństwach, adoracjach. Towarzystwa nieodpowiedniego unikał. W relacjach z ludźmi bezpośredni i bliski” (29.01.1972). W opinii przed święceniami prezbiteratu tenże proboszcz informował: „Proszę Boga, by był dobrym i gorliwym sługą Bożym” (05.05.1975).

Święcenia kapłańskie przyjął 5 czerwca 1975 r. w katedrze lubelskiej z rąk ks. bpa Bolesława Pylaka. Niedługo później, 26 czerwca 1975 r., Biskup Lubelski mianował go wikariuszem para­fii pw. św. Andrzeja Boboli w Kosobudach oraz wyznaczył ks. Janowi pomoc katechetyczną w parafii pw. św. Tomasza Apostoła w Zamościu.

„W tym czasie proboszczem parafii Kosobudy był Jan Strep. Była ona zaniedbana zarówno duszpastersko jak i materialnie. W opłakanym stanie był dom parafialny, zwany popular­nie «popówką», ponieważ mieszkał w niej duchowny prawosławny w czasach, kiedy kościół należał do wyznawców prawosławia. Na terenie parafii było kilka punktów kate­chetycznych oraz kaplica w Szewni. Proboszcz był świadom, że sam nie podoła stojącym przed nim wyzwaniom, dlatego poprosił Kurię w Lublinie o wikariusza. Nie ukrywał przy tym niepokoju, czy ten zaakceptuje trudne warunki mieszkaniowe na plebanii, o stan­dardach niemalże dziewiętnastowiecznych. Ks. Jan zaakceptował je bez szemrania. Był pierwszym wikariuszem w dziejach tej parafii. Zajął się duszpasterstwem dzieci i młodzieży, jeździł furmankami do punktów katechetycz­nych, a czasami chodził do nich pieszo lub jeździł ufundowanym mu przez parafian rowe­rem. Proboszcz i parafianie byli zachwyceni jego pracą i postawą kapłańską. Ks. Strep mówił o nim zawsze «wikariusz kapitalny», wychwalając go przy tym pod niebiosa”[1].

W parafii Kosobudy ks. Jan pracował przez dwa lata. Po­cząwszy od 7 czerwca 1977 r. został skierowany jako wikariusz do parafii pw. Zmartwychwstania Pańskiego i św. Tomasza Apostoła w Zamościu.

„W zamojskiej kolegiacie został «prawą ręką» proboszcza ks. Jacka Żórawskiego wspierając go na wielu odcinkach pracy parafialnej, zwłaszcza w organizacji i koordynacji pracy duszpaster­skiej. Ks. Jan nie szukał jakichś nadzwyczajnych metod duszpasterskich. Koncentrował się głównie na pracy «od podstaw». Na pierw­szym miejscu u niego była posługa w konfe­sjonale, do którego zasiadał zawsze na pół godziny przed rozpoczęciem każdej Mszy św. Priorytetem dla niego była też praca kate­chetyczna. Uczył z wielkim zaangażowaniem młodzież Technikum Rolniczego i Technikum Mechanicznego na osiedlu Karolówka, gdzie zorganizował też punkt katechetyczny. Mło­dzież go bardzo ceniła, a dawni jego wycho­wankowie do dzisiaj wspominają go jako niezwykle ciepłego człowieka, z «sercem na dłoni», bez reszty oddanego młodzieży i spra­wie Bożej. Ks. Jan odpowiedzialny był też za duszpasterstwo rodzin. Zorganizował wzor­cową dla całej ówczesnej diecezji lubelskiej poradnię rodzinną. Organizował w domu rekolekcyjnym w Łabuniach dni skupienia dla narzeczonych dla całej okolicy. Wzorowo opiekował się ministrantami, których w pew­nym momencie było około 200, w różnym wieku. Z ich szeregów wyszło później wielu kapłanów. Organizował bardzo solidnie opracowane kursy dla lektorów, które prowadzili ludzie świeccy i duchowni. Oprócz pogadanek liturgicznych i ogólnoreligijnych na kursach prowadzone też były ćwiczenia praktyczne, związane z dykcją i poprawnym czytaniem. Ale szczególnym wyzwaniem było dla niego rozdzielanie darów, które przychodziły z Zachodu w stanie wojen­nym. Niejednokrotnie był bliski załamania psychicznego przy przekazywaniu ich tzw. potrzebującym, którzy często nie szczędzi­li mu różnego rodzaju złośliwych uwag, a nawet epitetów. Niełatwym odcinkiem była opieka nad cmentarzem parafialnym, o czym sam się przekonałem, gdy przejąłem tę funk­cję po nim. Ale nie tylko samą pracą żyli wikariusze w kolegiacie. «Wiceproboszcz» był człowiekiem niezwykle gościnnym, jednym słowem był to człowiek otwarty dla ludzi, szczery, witający wszystkich gości z wielkim entuzjazmem, radością i szerokim uśmiechem na ustach. Miał przy tym wielki dystans do siebie, pozwalał z siebie żartować, i taki pozostał do końca swych dni”[2].

Po jedenastu latach posługi w dawnej kolegiacie zamojskiej, 15 stycznia 1988 r., bp Bolesław Pylak powierzył ks. Janowi Borowskiemu urząd administratora proboszcza parafii pw. św. Stanisława BM i św. Jana Chrzciciela w Gościeradowie, zaś po dwóch miesiącach, 11 marca 1988 r. został minowany proboszczem tejże parafii. Ks. Czesław Galek po latach napisze we wspomnieniach: „Nie była to łatwa parafia. Sytuacja była wręcz dramatyczna tak pod względem materialnym, duszpasterskim, jak i personalnym. Ludzie byli obojętni religijnie. Bp Bolesław Pylak poszukiwał kogoś, kto by uzdrowił zaistniałą w tej parafii sytuację. Los padł na ks. Jana. W czasie styczniowych mrozów przeniósł się do tej parafii, gdzie zastał kościół mocno zaniedbany, z przeciekającym dachem włącznie i plebanię niewiele się różniącą od opisanej w Kosobudach. Jednak nowej plebanii nie wybudował, chociaż zakupił potrzebne do tego materiały budowlane. O sobie nie myślał. Zajął się remontem kościoła i kaplic. Prowadził wzorową pracę duszpasterską, która zaczęła przynosić coraz to bardziej widoczne rezulta­ty. Wzorowa praca ks. Jana spotkała się z wielkim uznaniem biskupa tej diecezji Wacława Świerzawskiego oraz duchowieństwa. Stawiano go za wzór do naśladowania innym duchownym[3]”.

W Gościeradowie zastała go reorganizacja granic Kościoła w Polsce, dokonana mocą bulli Jana Pawła II Totus Tuus Poloniae Populus z 25 marca 1992 r. Gościeradów znalazł się w granicach diecezji sando­mierskiej. Dwa lata po podziale diecezji ks. Jan Borowski skierował do pierwszego Biskupa Zamojsko-Lubaczowskiego Jana Śrutwy prośbę o inkardynację. Pozytywna odpo­wiedź biskupa nosiła datę 15 lipca 1994 r. Bp Sandomierski Wacław Świerzawski w piśmie ekskardynującym dziękował ks. Janowi za gorliwą pracę duszpastersko-katechetyczną w parafii i Diecezji Sandomierskiej, zaś na nowy odcinek pracy, życzył mu wielu łask Bożych udzielając pasterskiego błogosławieństwa (28.06.1994).

Przez pięć miesięcy ks. Jan Borowski posługiwał pomagając duszpastersko w parafiach zamojskich, zaś 23 grudnia 1994 r. bp Jan Śrutwa mianował go proboszczem nowo erygowanej parafii pw. św. Brata Alberta w Zamościu. Biskup Zamojsko-Lubaczowski w dekrecie nominacyjnym na nowy okres pracy kapłańskiej w budowaniu nowej wspólnoty parafialnej z serca błogosławił i polecał go opiece Matki Odkupiciela – Patronki Diecezji. W tym czasie ks. Jan rozpoczął dzieło budowy nowej świątyni parafialnej, której był głównym budowniczym.

„Zaczynał od przysłowiowego zera, bez żadnej pomo­cy z zewnątrz. Dzięki niezwykłej ofiarności wiernych wybudowano potężnych rozmiarów kościół w stanie surowym i posunięto dosyć daleko prace związane z wykończaniem wnę­trza. W czym tkwił fenomen powodzenia budowniczego kościoła w czasach niechęci do Kościoła jako instytucji i do duchowień­stwa? Odpowiedź jest krótka: w mozolnej pracy w konfesjonale i na ambonie, czujności duszpasterskiej i przywiązywaniu wielkiej wagi do formacji religijnej wiernych, chociażby przez dobór odpowiednich rekolekcjonistów, kaznodziejów okolicznościowych i spowied­ników oraz poświęceniu się bez reszty Bogu i otwartości dla ludzi. Za to był kochany przez wszystkich. Był tak jak patron parafii św. Brat Albert – «dobry jak chleb». Każdy mógł z tego chleba jego dobroci ułamać tyle, ile chciał. Nie budował świątyni na własną chwałę. Podczas ostatniego spotkania w szpitalu, na dwa dni przed atakiem śmiertelnej choroby, w pewnym momencie stwierdził, że nie zależy mu na tym, by doczekać konsekracji kościoła, nie budował go przecież dla siebie, ale dla wiernych i ich dobro było dla niego najważniejsze. Wyraźnie osłabiony przez postępującą chorobę, podjął się urządzenia w budynku kościelnym sal lekcyjnych na potrzeby szkoły katolickiej, co go drogo kosztowało, nie tylko od strony materialnej. Niestety, nigdy nie miał czasu na odpoczynek, bo ciągle był zajęty sprawami parafialnymi. Ks. Jan nie dbał o to, jak mieszka. Był nakierowany na inne mieszkanie: to w domu Ojca Niebieskiego. Widocznie na serio wziął sobie do serca słowa znanej piosenki religijnej, która była często śpiewana w czasach kleryckich: «Ja nie narzekam, choć tak wiele tu nie mam, izdebkę małą i więcej nic, ale w wieczności, w mej ojczyźnie niebieskiej, będę miał pałac, co złotem lśni»”[4].

28 marca 1996 r. Biskup Polowy Wojska Polskiego Sławoj Leszek Głódź, na podstawie art. 12 Statutu Ordynariatu Polowego mianował ks. Jana Borowskiego kapelanem w Ordynariacie Polowym i zatrudnił go na pełnym etacie pracownika cywilnego. Równocześnie ks. Jan Borowski został mianowany proboszczem parafii wojskowej pw. św. Jana Bożego w Zamościu. Obowiązki duszpasterskie w powierzonej parafii wypełniał od 1 kwietnia 1996 r. do 31 lipca 1998 r.

Biskup Zamojsko-Lubaczowski Jan Śrutwa 18 lutego 1997 r. odznaczył ks. Jana Borowskiego kanonią honorową Kapituły Katedralnej w Zamościu.

Od 23 grudnia 2013 r. pełnił urząd Wicedziekana Dekanatu Zamość.

Ks. kan. Jan Borowski zmarł w sobotę, 16 stycznia 2016 r. w Szpitalu Wojewódzkim im. Papieża Jana Pawła II w Zamościu. 

Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się od Mszy św. żałobnej, która została odprawiona pod przewodnictwem Biskupa Diecezjalnego Mariana Rojka, we wtorek, 19 stycznia 2016 r. o godz. 16.00 w kościele pw. św. Brata Alberta w Zamościu. Homilię wygłosił ks. kan. Michał Maciołek, kanclerz Kurii Diecezjalnej w Zamościu, który powiedział: „Z tych niewielu spotkań z tobą, jakie stały się moim udziałem, spotkań przepełnionych przede wszystkim twoją wielką troską o sprawę budowy tego kościo­ła, miałem przekonanie, że byłeś kapłanem według Chrys­tusowego Serca i pragnienia”. Eucharystię koncelebrowało 70 kapłanów.

Msza św. pogrzebowa pod przewodnictwem Biskupa Zamojsko-Lubaczowskiego Mariana Rojka z udziałem Biskupa Pomocniczego Mariusza Leszczyńskiego i Biskupa seniora Jana Śrutwy, została odprawiona w środę, 20 stycznia 2016 r. o godz. 12.00 w kościele pw. św. Brata Alberta w Zamościu. Koncelebrowało 180 kapłanów z diecezji lubelskiej, sandomierskiej i zamojsko-lubaczowskiej. Homilię wygłosił ks. prałat Czesław Grzyb. 

Na zakończenie Mszy św. słowa podziękowań wypowiedziały następujące osoby: Biskup Senior Jan Śrutwa, dr Anna Wlizło i Andrzej Wójtowicz w imieniu parafian parafii pw. Św. Brata Alberta w Zamościu, ks. dziekan Stanisław Bachor w imieniu Księży z Dekanatu Zamość, ks. Janusz Rzeźnik w imieniu kapłanów z roku święceń, ks. Karol Jędruszczak w imieniu kapłanów rodaków i alumnów pochodzących z parafii św. Brata Alberta w Zamościu, na koniec słowa wdzięczności skierowała siostra zmarłego ks. Jana – Krystyna i administrator parafii pw. Św. Brata Alberta w Zamościu, ks. Marek Mazurek. 

Pani doktor Anna Wlizło w imieniu całej wspólnoty parafialnej wyraziła wdzięczność w słowach: „Księże Janie budowałeś nie tylko ten kościół materialny, ale przede wszystkim ten najważniejszy – kościół duchowy. Wiemy jaki ciężar nosiłeś na swoich barkach. Byłeś kapłanem, który żył dla parafii od 1994 r. Zacząłeś nas gromadzić w blaszanym kościele, który pełnił funkcję świątyni i plebanii. Warunki były bardzo ciężkie, a zwłaszcza na plebanii, zimą zimno, a latem gorąco od blachy, że czasem brakowało kresek na termometrze. Wybudowałeś piękny kościół, w którym dla nas wiernych warunki do modlitwy są bardzo dobre. Ty też mogłeś korzystać z tego, wykorzystując cześć na plebanię, ale oddałeś to szkole katolickiej mówiąc, żeby dzieci miały wygodniej. O swoją wygodę nie dbałeś, tobie zawsze wystarczała ta reszta. Postawiłeś tą piękną świątynię, a nikt nigdy nie czuł się przynaglany i przymuszany do składek, zawsze tylko dziękowałeś ofiarodawcom. To tu zrodziło się tyle powołań na służbę Bogu. Założyłeś tyle grup modlitewnych (11 Kół Żywego Różańca, jedną wspólnotę intronizacyjną, jedną grupę Rodzin Nazaretańskich, trzy grupy Apostolatu Złotej Róży, ministrantów, lektorów, scholę dziecięcą, chór parafialny). O wszystko się martwiłeś, dbałeś jak dobry ojciec. Niech Bóg przyjmie cię do swego Królestwa światła.   

Natomiast ks. Karol Jędruszczak przywołał kilka obrazów z życia śp. ks. Jana Borowskiego. „Pierwszy to konfesjonał, najpierw ten z tyłu w blaszanym kościele, w którym każdego dnia, rano czy wieczorem, w lecie czy w zimie, siedział pół godziny przed każdą Eucharystią. Czuwał, by każdy miał możliwość wyznania swoich grzechów.

Drugi obraz to budowa nowej świątyni parafialnej. Był wszędzie, stał na fundamentach i patrzył, czy wszystko dobrze zrobione, czy wszystko jest tak, jak ma być, obok niego zawsze biegał jego pies.

Trzeci do stół, szczególnie te cotygodniowe kawy po Mszy św. o godz. 9.00, na które mogli się zgromadzić wszyscy: księża wikariusze, alumni, pracownicy parafialni. To przy stole mogliśmy posłuchać historii z jego życia, gdy pracował w dawnej kolegiacie, czy wcześniej w Kosobudach. To przy stole mogliśmy tworzyć wspólnotę.

Czwarty obraz to czasy kleryckie i troska o nas przygotowujących się do kapłaństwa. Kleryków z tej parafii było tak wielu i jest tak wielu. Zawsze miał dla nas hojną rękę i otwarte serce.

Księże proboszczu, dziękujemy ci za konfesjonał, przez który nauczyłeś nas troski o dobro dusz. Dziękujemy za budowę, przez którą nauczyłeś nas gospodarności, jak sam powtarzałeś: „tanie mięso psy jedzą”. Dlatego taka była cegła, dlatego takie okna, czy więźba dachowa. Cieszyłeś się, gdy tym się interesowaliśmy, gdy pytaliśmy się o to, jak idzie budowa, co już zrobione, a co jeszcze przed nami. Dziękujemy za stół, przy którym nauczyłeś nas gościnności i wspólnoty, szczególnie tej kapłańskiej. Dziękujemy za nasze czasy kleryckie, kiedy nauczyłeś nas hojności i otwartości serca.

Księże proboszczu nauczyłeś nas tego nie słowami, ale własnym przykładem, własnym codziennym życiem w dwóch małych pokoikach, gdyż nie liczyło się, jak ty mieszkasz, ale by wszystko poświęcić dla parafian i dla tej budowy świątyni. Poświęciłeś wszystko: urlop, zdrowie oraz swoje życie. Dziękujemy też za wszelkie dobro i mamy nadzieję zobaczenia się kiedyś przy Bogu, gdy wspólnie będziemy Go wielbić”.

Zmarłego kapłana żegnało bardzo wielu wiernych, którzy, wdzięcz­ni za trud kapłańskiej posługi, otoczyli go modlitwą podczas tej ostatniej ziemskiej drogi. Wspominając zmarłego proboszcza, parafianie podkreślali, że był on dla nich ojcem. Był dobrym człowiekiem, ciepłym, serdecznym, wiernym okazywał troskę, nigdy nie był chciwy, ludzie go lubili, zresztą widać, ilu ludzi przyszło go pożegnać, to też świadczy o człowieku[5].

Po Mszy św. ciało zmarłego ks. Jana Borowskiego zostało złożone na cmentarzu parafialnym parafii pw. Zmartwychwstania Pańskiego i św. Tomasza Apostoła w Zamościu w grobowcu kapłańskim.

Requiescat in pace!

 

[1] Cz. Galek, Kapłan trudnych wyzwań, „Niedziela Zamojsko-Lubaczowska” (7 luty 2016), nr 6(908), s. IV.
[2] Tamże, s. IV-V.
[3] Tamże, s. V.
[4] Tamże.
[5] Por. K. Hawro, Pożegnanie ks. Jana, Niedziela Zamojsko-Lubaczowska” (7 luty 2016), nr 6(908), s. VI.


Opracował: ks. Zygmunt Jagiełło
ZID 25(2016), nr 1, s. 223-230